foto1
foto1
foto1
foto1
foto1

Słowo

 Alicja Chruścicka

Alicja Chruścicka


"Przy żłobie, przy grobie, przy Solidarności" - wieczór autorski - 21.08.2014

 

Z miesięcznika "Nasz Przemyśl" (luty 2015)

Odpowiedź na pytanie o miłość

Czy to jest miłość
Czy kochanie
Jak to rozpoznać
I określić
Gdy niecierpliwe
Oczekiwanie
Tęsknotą w sercu
Się nie mieści
Czy mogę mówić
Tak otwarcie
Że kocham Ciebie
Ponad życie
I o miłości swej
Zażarcie wieść
Spory potajemne
Skrycie?
Czy mogę jasno
Deklarować
Gotowość trwania
Przy twym boku
Gdy nie znam dnia
Ani godziny
Ani też roku?
Więc zbieram
W sznury pereł
Słowa
A każde słowo
Kocham cię
Jak perła lśni
Perła gotowa
Na przyszłe lata
Na przyszłe dni
Ile łaskawie
Los nam da
Tak właśnie ciebie
Kocham ja

 

 

Z tomiku "Pokłon" (2012)

   Wigilia za murami

Za murami mrok
Ale gwiazdy nic nie przysłoni
Gwiazda w sercu się tli
Gwiazda od wieków płonie
Za murami wielki stół
Wigilijne stroiki, światełka
W gospodarstwie został stary wół
A dziecina gdzieś w pamięci kwili
Ile może człowiek dobra zjeść
Ile wypić i ile wypłakać łez
Ile pustki w sercu może znieść
Aby ten świąteczny klimat mieć

 

         Lewa z prawą

Są takie chwile
Gdzie lewa ręka
Dzieli się z prawą
Białym opłatkiem
Przaśnym chlebem 

Są takie chwile
I tak mroczne miejsca
I zranienia takie
Gdzie przebaczenie
Jest balsamem serca

Są takie sprawy
I takie wartości
Da których życzyć
Wypada jedności
I pomyślności moc 

Są takie grzechy
Które mgła przysłania
O gwiazdo betlejemska
Zamieć ją ogonem
A prawda się wyłoni

A słonce co nadejdzie
Po godzinach mroku
Niech rozwinie Ojczyznę
I przyniesie dobrobyt
W nowym 2012 roku

 

Z tomiku "Święta wierszem malowane" (2010)

   Pytanie retoryczne

Dręczy mnie pytanie
Jak by to było gdyby
Ubogi Cieśla z Nazaretu
Do mego miasta przybył

Czy znalazłby schronienie
Dla swej brzemiennej żony
Czy odszedłby wzgardzony
Niosą żal w sercu i grozę

Kościołów tu dwadzieścia
A mnie sen z oka spędza
Pytanie gdzie jest Cieśla
I czemu w mieście nędza

O Matkę nie śmiem pytać
Bo łza się w oku kręci
Gdy nic dla matek nie ma
A wszyscy wokół święci

Wigilia tuz za drzwiami
Znów zrodzi się Boże Dziecię
W dowód go rodzicom nie wpiszą
Bo ten europejski przecież

Nie zapytają o godność
Tylko o numer peselu
Już nic nie ma analogicznie
Wszystko jest sprawą numeru

       Zrodzony królów Król

Zrodził się Jezus z mocy słowa
Król królów, panów Pan.
To nic, że w żłobie.
To nic, że w chłodzie.
To nic, że zabrakło miejsca w gospodzie.
To się nie liczy,
To marność nad marnościami.

Wartością jest posłuszeństwo Maryji
Wobec słów anioła
"Poczniesz i porodzisz syna,
I nadasz mu imię Jezus".
Wartością jest opieka Józefa
Pomimo wątpliwości.

Wartość to miłość.
Wartość to ufność.
Wartość to wiara.
Wartość to nadzieja.
W tych wartościach rodzi się Jezus
Najwyższa prawda o człowieku.

Boję się myśleć co by było,
gdyby dla Bożego syna
zabrakło siana w stajence.
Gdyby pastuszków zabrakło
ze szklanką mleka i maślaną bułką?
Gdyby trzej królowie nie nadążyli
ze złotem, kadzidłem i mirrą?
Gdyby niebo zasnuły spaliny samochodów
i gwiazdy nie udało by się dostrzec?
Gdyby dym z biopaliwa z palonego zboża
zasłonił bossom tego świata prawdę?
Jaka jest dola Bożego dziecięcia dziś?
Jaka dola świętej rodziny gdy pracy brak,
gdy domu brak a drapacze chmur
spinają się do nieba ?
Czy tego chce Bóg dla synów ziemi?


 Z tomiku "Wśród nocnej ciszy" (2011)

 

 Wigilia w moim mieście

Miasto niczym choinka
Migoce milionami świateł
Neony kolorowe okrasą
I znakiem nowych czasów
Dziury w rynnach kamienic
Zatykają sople opuszczając
Piechurom poza kołnierz
Lodowate krople

W ubogiej stajence
W niedostatku i głodzie
Macha nóżkami Jezus
Co się dziś narodził
I choć ojciec bez pracy
Matka wykluczona
To im Bóg właśnie zesłał
Synka na ramiona

I poniosą przed siebie
Swą nędzę w pokorze
Daj im szczyptę nadziei
Wszechmogący Boże
Daj im Dosiego Roku
Mleka, miodu, chleba
I światełka w tunelu
Na drodze do nieba

 

 


Z tomiku "ogrody miłości" (2011) 

 

      Ach mój "Walentynie"

Drogi Walentynie. Przyniosły cię nogi
Gdy żal serce me trawił, cicho łkała dusza
Wypieściłeś je słowem i ogrzałeś dłońmi
A przestworza niemocy rozedrgał dźwięk lutni

Sen miłosny na brzegu bytu i niebytu
Niczym przypływ i odpływ pieścił mnie jak plażę
Czas obmywał ze złudzeń, z porywów zachwytu
Życie toczy się wolno, od zdarzeń do zdarzeń

Drogi Walentynie, gdy wchodzisz w me progi
Znika czas mej zadumy, chwile próżnej trwogi
Choć nie zawiodłeś mnie przed boskie ołtarze
Nie pozbawiłeś nadziei, ani śmiałych marzeń

Czas opuszcza zasłony na świty poranków
Na gorące południa, dzikie zwiastowania
Czas opuszcza zasłony na zmierzchów szemranie
Kochaj mnie jak ja ciebie, zanim mrok nastanie

Kochaj mnie do tej chwili gdy przyjdzie rozstanie
I promykiem odfruniesz w wieczne szczęśliwości
Miłość w dłonie weź, przed stwórcą z nią staniesz
Bo on będzie rozliczał twój żywot z miłości