foto1
foto1
foto1
foto1
foto1

Słowo

Krzysztof Kwasiżur

Krzysztof Kwasiżur

Urodzony w 1973 r. w Przemyślu.
Poeta młodego pokolenia, pisarz, krytyk literacki, bloger.
Studiował socjologię w Państwowej Wyższej Szkole Wschodnioeuropejskiej w Przemyślu.
Rodzaj uprawianej twórczości – poezja, miniatura (opowiadanie), felieton, esej, publicystyka, recenzja.
Debiut prasowy – „Głos znad Sanu”, artykuł: „Liberał to nie obelga”.
Debiut książkowy – „Teksty najprostsze”, (2010).
Ważniejsze publikacje – „Teksty najprostsze” (zbiór poezji), „Tak po prostu”(2013) (zbiór poezji),
„Niebieski”(2015) (zbiór wierszy). W przygotowaniu : zbiór opowiadań „Blogowisko” (trwa korekta)
i „Rentgen” (powieść).
Współpracuje z miesięcznikiem internetowym: Pisarze.pl (tygodnik literacki), (felietony, recenzje, eseje).
Współpracuje z: „Krytyką Literacką”(miesięcznik krytyczno-literacki), (artykuły, felietony, wiersze).
Współpracuje z: „Latarnia Morska” (magazyn literacki), (felietony, eseje).
Inne – autor i samodzielny reżyser wielu spotkań autorskich i wieczorów poezji,członek grupy poetyckiej Centrum Kulturalnego w Przemyślu.
Tworzy wiersze od siódmego – ósmego roku życia.

Oficjalna strona: http://krzysztofkwasizur.republika.pl


 

"Tak po prostu" - Wieczór autorski - 08.07.2014

 

 

 Z tomiku "Pokłon" (2012)

                 Cykl się zamyka

Anielskie trąby kruszą ludzkie sumienia,
pasterze pędzą owieczki wylękłe
i trzeci mędrzec gna już bez wytchnienia
by my dać mirrę. Ja też uklęknę! 

Zdążyli wszyscy, co mieli nie zdążyć?
Skoro tak gnają od poprzedniej zimy,
skoro Pan rodzi się tak każdego roku
a my rokrocznie do szopki dążymy.

I co rok zimą te ciepłe uczucia,
zda się, dodają skrzydeł aniołom
I znów jest w serce jak szpilki ukłucie –
cykl biegnie wkoło… 

Znów na pasterkę i kolędy piękne,
wszyscy klękają i ja też uklęknę!
Jakieś życzenia i jakaś muzyka
cykl się zamyka…

 

 

Z tomiku "Święta wierszem malowane" (2010)

     Gloria

(kolęda wcale nie wymuszona)

W szronie, co drzewa upiększa
jesteś!
Tobie chwała największa
Gloria!
Ty, co podle zrodzony
dla nas
i w żłobie położony
byłeś.

Król, królów nędzarz, nędzarzy
pan panów, mała dziecina
między wołami złożony
Jezus i jego rodzina

W chojakach cudnie strojonych
bywasz,
z serc najlepsze życzenia
wyrywasz,
i choć od tysiącleci nas budzisz
gloria, gloria - dziecina
przybywa!

Król, królów nędzarz, nędzarzy
pan panów, mała dziecina
między wołami złożony
Jezus i jego rodzina

Król, królów nędzarz, nędzarzy
pan panów, mała dziecina
między wołami złożony
Chrystus, Józef, Maryja!

Tu gdzie jestem

Tu gdzie jestem
trzeszczą po cichu konary
a sypkie czapy zamiast jodeł
kwitną
za strój chcę jeno szyszki
a gałęzie swoje wtulę
rude wiewiórki
Szepty świerków
mówią do mnie piano
I nad drewniany kościół
noc zachodzi
w dole światła już
się zapalają...
Odtaję przy kominku
gorącą herbatą popijanym!
Mrok palcami śnieg grabi
ślad wystukuje staccato
lisimi łapkami ja już przez szybę
tylko na to wszystko.
Już znowu człek
nagi
bez sił przyrody
z kory obdarty
nieswój.
Kiedyś znów
ziemia ruszy
hen za górami
ale nie dziś.
Dziś grzaniec ma smak
ambrozji

 

 

      

          Puste krzesło

Puste krzesło już jest gotowe
i owieczki mówią ludzkim głosem
barszcz już stygnie i wszyscy za stołem.
Tylko mróz szczypie pod nosem!

Może dziecię dziś tutaj nie dotrze?
w zaspach grzęźnie i pomocy wzywa
Może napadli go jacyś łotrzy
i ginie tam chłopaczyna?

Coś tam błyska w oddali za szybą
może to on, może to gwiazda?
Co jest dziś z tą chłopaczyną?
A może już jest? Już dotarła?

W dźwiękach talerzy, kolęd śpiewie
w zapachu jodły, w życzeń słowie
Kiedy On przyszedł? Już nikt nie wie
i już nikt pewnie się nie dowie!

 

 

Z tomiku "Wzrastanie w przyjaźni" (2010)

 Tak po prostu

Po prostu
żeby ktoś był,
nie znikał,
nie mówił nic,
usiadł,
użył czajnika.

Żebym w łazience
szum wody słyszała,
żebym w łóżku
się rozpychała

Po prostu żeby był;
jakiś ktoś
żeby się na mnie
złościł
i sam robił na złość.

Czasem o
kwiatach zapomniał
buciorami na
nowym dywanie
zaczłapał
a gdy mi źle, wraz ze mną
płakał

 

        Pod starą gruszą

A gdy będziemy brzydcy i starzy
siądziemy razem na ławce w ogrodzie,
będziemy mogli sobie pomarzyć
a ja cię otulę przed pierwszym chłodem.
Przyniosę z domu twój koc kraciasty,
położę go na twoje kolana
i przesiedzimy tak - w luźnej rozmowie
najpierw do zmroku, potem do rana.
Potem przyniosę dwie małe kawy;
wiem, wiem kochanie! Ty pijesz z mlekiem,
będziemy patrzeć na gwiazdozbiory,
będziemy śledzić gwiazdy dalekie.
Wreszcie pośniemy.
Ty złożysz głowę na mym ramieniu,
ja się uśmiechnę - ty zamkniesz oczy
i zostaniemy w takim milczeniu
i nawet śmierć nas już nie zaskoczy.

 Z tomiku "Wśród nocnej ciszy" (2011)

 

Pierwsza Wigilia w Przemyślu

Ty śpisz Synu Dawida,
nad miastem spokojnym góruje
Kopiec Tatarski,
choć pierwszej gwiazdki
jeszcze nie widać,
ustają powoli kłótnie, niesnaski,
echo ściszone niesie kolędy.

Ty śnisz, Najjaśniejszy Panie
jak Kopiec Tatarski skulony
i księżycem odbija się twoje oblicze
z mostu starego na Sanie.
Wiesz, Jezusie? Na ten Kopiec
ponoć ludzie rękami znosili ziemię,
już choinki widać z balkonu
tylko przy stole brakuje Ciebie.

Ty śpij, a miasto wymarłe
pod białą pierzyną się tuli
śpi już Kazanów, śpią Bakończyce
na Zasaniu już słychać: "luli, luli".
Dziś nie ugoszczę cię Synu Dawida,
bo w Wigilię zasadniczo nie piję
Ale przyjdź, usiądź przy stole,
może skromnie - lecz zobacz jak
żyję...